piątek, 24 stycznia 2014

Dwa

*perspektywa Fabiana Drzyzgi*

   Wróciłem do domu, rzucając buty w kąt. Wreszcie w swoim gniazdku. Cisza, spokój i pizza zamówiona przed kilkoma minutami, wbrew mojej diecie, ale co cię nie zabije, to cię wzmocni, poza tym, coś od życia mi się należy.
   Wszedłem do kuchni, wyciągnąłem z lodówki butelkę wody niegazowanej mineralnej i upiłem spory łyk. Odłożyłem napój na miejsce i posłyszałem dzwonek do drzwi. Prosta melodia, a wkurzająca, jak nic innego w całym Bożym świecie. Bardziej upierdliwa niż marudzący na boisku Krzysio Ignaczak po nieudanej akcji.
   Jęknąłem cicho i ruszyłem w stronę wyjścia mieszkania. Odebrałem karton ze swoim, jakże pożywnym, obiadem, płacąc za niego i dodatkowo wręczając dostarczycielowi napiwek. Młody chłopak, który zapewne niedawno odebrał prawko, podziękował z uciechą i pożegnał się. Zawtórowałem mu i przekręciłem klucz w zamku.
   Po zjedzeniu posiłku zadzwoniłem do siostry.
- Cześć, brat - przywitała się.
- Witam. Co tam? Jak noga, sieroto? - spytałem, opadając na kanapę.
- Dobrze. Kontynuuję rehabilitację. Mam dla ciebie niespodziankę!
   Mimo, że nie mogłem jej zobaczyć, to wiedziałem, iż na jej twarzy gości teraz wielki uśmiech, a ona sama niemal płacze ze szczęścia.
- Słucham cię, siostrzyczko.
- Niedługo moja rehabilitacja będzie prowadzona w Rzeszowie! Wreszcie wydostanę się z tej klatki. Kocham naszych rodziców, ale oni przez całą dobę... Przez tyle dni... Oszaleć można.
- Oj, wiem. Potrafią zatruć życie.
- Szczególnie kiedy nadal mają wrażenie, że dopiero czekasz na dowód osobisty, albo, co gorsza, pierwszy rower.
- Zgadza się.
- Zmieniając temat, przyjmiesz mnie pod swój dach?
- Ja tam od przyjmowania nie jestem...
- Ale ty wredna małpa jesteś, Fabianku.
- Dobra, dobra. Dach nie jest mój, bo w bloku mieszkam, ale wpadaj. Zawsze jesteś u mnie mile widziana, słońce ty moje włoskie.
- Dzięki, rzeszowsko rozlewnio wódy.
- Ej, kontrakt zobowiązuje.
- Jasne, jasne. Już ja cię znam.
- Powiedz ty mi lepiej, kiedy przyjeżdżasz.
- W przyszłym tygodniu. Muszę lecieć. Do zobaczenia, mordo.
- Pa, siostra - rozłączyłem się.
   Znowu ktoś dobijał się do moich czterech ścian. Idąc, jak najwolniej, ruszyłem ku drzwiom. Nacisnąłem klamkę, a moim oczom ukazał się mój przyjaciel, Piotr Nowakowski.
- Piwko? - spytał radośnie, wyciągając reklamówkę z pobliskiego Kauflanda zza pleców. - Nie daj się namawiać! Powiedzmy, że to na zakwasy.
- Zaksasy? - zaśmiałem się, wpuszczając go do środka.
- Zaksasy to my dopiero będziemy mieć.
- Oj, prawda. Klapnij sobie - poleciłem, wskazując kanapę i zgarniając pudełko pizzy z ławy.
- Ktoś tu nie przestrzega dietki.
- Zamknij się. Piwo przyniosłeś przecież.
- Oj tam. Przysuszyło mnie trochę.
- Nas - wrzuciłem pudło do kosza.
- Sam się przyznałeś. Siadaj, gospodarzu.

*perspektywa Matta Andersona*

   Wpatrywałem się w sufit swojego nowego pokoju. Pod moim cielskiem znajdował się miękki materac i puszysta kołderka. Miałem ochotę w tym momencie zamknąć oczy, wpełznąć pod pierzynkę i obudzić się z Nią u boku. Nie potrafię o Niej zapomnieć. Dlaczego to takie trudne? Walnąłem ręką w ścianę. Zabolało, ale nie na tyle, by się tym przejmować.
- Dlaczego mnie zostawiłaś? - wyszeptałem, pokonując wielką gulę w gardle.
   Cisza. Pustka. Tak samo, jak tysiące razy wcześniej, gdy o to pytałem. Zastanawia mnie tylko jedno, a mianowicie, czy kiedykolwiek poznam odpowiedź.
   Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie tamten wieczór.
   Wpadłem z grupą kolegów z klubu do jednej z włoskich dyskotek. Od progu rzuciliśmy się do baru po coś mocniejszego. Zrezygnowałem z dalszych procentów po drugiej kolejce. Wolałem napić się w bardziej kameralnym towarzystwie.
   Moją uwagę przykuła brunetka w lekkim makijażu, szortach i biało-czerwonej koszulce z nazwiskiem "Gruszka". Ciągle się śmiała i chyba zauważyła, że jej się przyglądam, bo puściła mi oczko. Wskazałem na siebie, niemo pytając, czy to do mnie był ten gest. Skinęła lekko głową, przygryzła dolną wargę i podwinęła dół t-shirta o parę centymetrów. Uśmiechnąłem się łobuzersko i poruszyłem brwiami, wskazując wyjście. Odwróciła się na chwilę do koleżanek i po paru sekundach ruszyła w moim kierunku. Nachyliła się nade mną i powiedziała coś w obcym dla mnie języku. Poprawiła się od razu i zaczęła rozmowę po angielsku. Powiedziałem chłopakom, że wybywam i pociągnąłem ją ku wyjściu.
   Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, zaproponowałem wspólną noc w swoim ówczesnym mieszkaniu. Zgodziła się bez wahania, co mnie zaskoczyło. Sądziłem, że będzie się opierać, ale ona tylko spytała, gdzie mieszkam. Wzruszyłem ramionami z zadowoleniem i objąłem ją w talii... Była wysoka. Może nawet z siatkarskiego środowiska.
   Doszliśmy do moich drzwi. Przekręciłem klucz w zamku i zaprosiłem ją do środka. Spojrzała na mnie, a kąciki jej usta lekko poszybowały ku górze. Przekroczyła próg i oparła się o ścianę w przedpokoju. Zakluczyłem drzwi, a pęk narzędzi rzuciłem na szafkę obok wejścia.
   Stanąłem na przeciw niej. Zdradziła mi swoje imię. Spytałem skąd jest, bo akcent z jakim je wypowiadała na pewno nie był włoski. Była Polką, ale wolał mieszkać we Włoszech, gdzie żyje już parę dobrych lat. Tyle o niej wiem.
   Przedstawiłem się i lekko do niej zbliżyłem. Pochyliłem się, a Ona przeniosła ciężar swego koguciego ciała na palce stóp. Lekko się speszyła, choć pojęcia nie mam czym. Pragnąłem być, jak najbliżej Niej. Czy to możliwe, żebym tak szybko się zakochał? Pocałował mnie. Delikatnie, czule i z zaangażowaniem. Odwzajemniłem pocałunek. Uśmiechnęła się i zarzuciła mi ramiona na kark. Pociągnąłem ją za uda, a Ona oplotła mi nogi wokół pasa. Zaśmiałem się, gdy próbowała mi zdjąć koszulkę. Zaniosłem Ją do sypialni. Po paru minutach nasze ubrania pokrywały podłogę, a Jej głos wypowiadający moje imię wypełniał całe pomieszczenie.
   Ile dałbym, by spotkać ją jeszcze raz.
   Gdy było już po wszystkim, położyła się na moim torsie i, z uśmiechem na ustach, wyszeptała mi na ucho:
- Szybka randka?
Przytaknąłem.
   Dlaczego to wtedy zrobiłem? Anderson, idioto. Jeśli wtedy bym wiedział, ile Ona będzie dla mnie znaczyć... Rozegrałbym to zupełnie inaczej.

   Kąciki jej ust poszybowały w górę, a Ona sama wtuliła się w mój tors, kreśląc na nim rozmaite kształty. Przyglądałem się Jej, a moja dłoń wędrowała po jej roznegliżowanych plecach. Gdy gładziłem ją w okolicach odcinka lędźwiowego, syknęła, od razu zaciskając zęby. Spojrzałem na Jej twarz przepełnioną bólem (fizycznym albo psychicznym) i uchyliłem rąbek kołdry. Część Jej ciała pokrywał siniak wielkości standardowej kartki z zeszytu. Nie dziwię się, że tak bardzo ją to ograniczało. Dyskomfort musiał być ogromny.
   Przykryłem ją z powrotem i lekko opatuliłem.
- On cię bije? - zapytałem ze strachem.
- Bił. Teraz go nie ma - odpowiedziała po chwili zamyślenia.
- Często? - drążyłem temat.
- Kiedy przyjdzie mu na to ochota.
   Wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. Po chwili poczułem wilgoć na klatce piersiowej. Płakała.
   Objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy.
- Dlaczego teraz cię nie katuje? - spytałem, gdy się uspokoiła.
- Wyjechał, ale wróci i znów zacznie.
   Podniosłem się do pozycji siedzącej. Zawtórowała mi i owinęła się kołdrą. Czułem, jak Jej bystre oczy błądzą po moim odsłoniętym od pasa w górę ciele. Ścisnęła moją dłoń, spokojnie spoczywającą na pierzynie. Odwróciłem się w Jej stronę i pogłaskałem Ją po policzku.
- Zostań ze mną, a nic ci się nie stanie.
   Nie bałem się o siebie, lecz o Nią.
   W tym momencie musiałem ją wystraszyć. Narzucić jej swą wolę. Ty przeklęty idioto.
Uśmiechnęła się smutno i przesunęła za mnie, obejmując mnie swoimi szczupłymi rękoma. Przylegała do mnie, jak mała małpka do grzbietu matki. Oparła czoło o mój kręgosłup i musnęła wargami moją nagą skórę. Przeszły po mnie ciarki. Ta kobieta wywoływała we mnie takie pożądanie!
Zaśmiała się cicho i podniosła na klęczki, obsypując mą szyję milionem pocałunków. Zamknąłem oczy i poddałem się przyjemności.
      Przygryzłem od środka usta i przekląłem w myślach. Oddałbym wszystko, by jeszcze raz przeżyć z Nią tą noc, a przede wszystkim uwolnić Ją od tego kata.

Przepraszam za wszystkie błędy.

Jeśli chcecie być powiadamiani o następnych rozdziałach wpisujcie się do "Informowanych".

Chyba jestem zadowolona z tego, co ukazało się u góry. Trochę długo... Mam nadzieję, że będę tak samo zadowolona z kolejnych rozdziałów i nowego opowiadania z Wroną, na które Was bardzo serdecznie zapraszam TUTAJ.

Do następnego, Zuza.

12 komentarzy:

  1. Matt, spokojnie, cos mi sie zdaje, ze niedlugo spotkasz ta dziewczynę! Super, czekam na kolejne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i niedługo, ale to wszystko nie jest takie proste ;)

      Usuń
  2. Matt, coś mi się wydaje, że niedługo przestaniesz tak tęsknić =D świetny rozdział, czekam na kolejny :) zapraszam też do mnie http://zagubiona-w-swiecie-marzen.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem nawet co mam napisać, po prostu genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie intryguje coraz bardziej. Może i faktycznie spotkanie Matta z dziewczyną zbliża się dużymi krokami, ale to na pewno nie będzie proste. Już same wspomnienia siatkarza na to wskazują. Z ogromną ciekawością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. aaa, zakochałam się! ciekawa jestem kiedy wreszcie Matt spotka się z tą siostrą Fabiana, bo czuję że tak będzie:D czekam na trójeczkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro się zakochałaś to mam nadzieję, że zostaniesz do końca i będziesz dzielnie komentować ;)

      Usuń
  6. ja tam jeszcze czekam aż sie Niko pokaże:D jak dla mnie dobry wybór bohaterów a dziewczyna będzie miała duży problem:P

    OdpowiedzUsuń