*perspektywa Anny Drzyzgi*
- Jak chcesz coś do picia to masz tutaj - wskazałam na dzbanek stojący na ławie. - Tylko kubek musisz sobie przynieść, chyba, że ci nie przeszkadza, to możesz pić z mojego. Wybacz brak gościnności.
Usiadł koło mnie i położył dłoń na moim kolanie.
- Zmęczona?
- Bardzo, wręcz cholernie. Ta rehabilitacja w Warszawie to była pestka. Tutaj dostaję nieźle w kość. W dodatku chyba cierpię na jakąś pieprzoną bezsenność, bo nie mogę zmrużyć oka przez ostatnie dwa dni, mimo że ledwo chodzę. Mówią, że życie ma tyle samo wad, ile zalet. Nieprawda.
- Dlaczego?
- Bo wad jest o wiele więcej. W moim życiu one nieźle przeważają. Łącznie z kontuzją, wiecznym zmęczeniem, bólem kości... Ze wszystkim, dosłownie. Mam wrażenie, że gnaty mi gruchną, jak któregoś ranka będę wstawać z łóżka. Kręgosłup na pół, torebki stawowe przerwane... Istny koszmar.
- To pewnie z wysiłku i braku regeneracji.
- Tak, pewnie, tak, ale to nie zmienia faktu, że upierdliwość tego bólu sięga poziomu hard.
- Chodź tu do mnie, Maleńka - zachęcił, obejmując mnie ramieniem i lekko przyciągając do siebie.
*perspektywa Nikołaja Penczewa*
Po godzinie rozmowy i delikatnym kołysaniu jej przemęczonego i wiecznie niewyspanego ciała, leżała w moich objęciach, a jej oddech podczas snu był melodią dla moich uszu. Patrzyłem na nią z rozanieleniem. Mimo pokaźnego, jak na kobietę, wzrostu, była kruszynką opatuloną kocem i mymi ramionami. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku.
Długie rzęsy, grzywka lekko opadająca na oczy... Brakowało tylko jej pięknego uśmiechu, którego nawet dzisiaj nie zaprezentowała. Wyglądało to, jakby się trochę odizolowała. Niby ze mną rozmawiała, ale ta konwersacja była inna, niż poprzednie, oschła. Może to ze mną coś jest nie tak? Może zawiniłem i nie potrafię tego dostrzec?
Ania wydała z siebie cichy pomruk i po dwóch godzinach wróciła do rzeczywistości. Kąciki jej ust wreszcie poszybowały ku górze, a ona sama wstała z kanapy i ruszyła do łazienki. Po pięciu minutach z powrotem wskakiwała pod kocyk.
- Dziękuję Ci. Mogłam chociaż przez chwilę pospać.
- Dalej możesz.
- Nie. Spróbuję zasnąć w nocy. Dziś jestem sama, więc chrapanie Fabiana nie będzie mi przeszkadzać.
- Zostać z tobą?
Spuściła wzrok, uśmiechnęła się ponownie i zerknęła na mnie.
- Mógłbyś? - spytała, uważnie mnie obserwując.
- Oczywiście. Skoczę tylko po torbę na jutrzejszy trening i parę drobiazgów, a w drodze powrotnej zajdę do sklepu po coś na kolację.
- Super.
*perspektywa Anny Drzyzgi*
Nikołaj wrócił po pół godziny. Przygotowaliśmy kolację, a następnie pochłonęliśmy swoje porcje, jakbyśmy przez ostatni tydzień jechali na kiełkach i sałacie (nie mam nic do zieleniny). Naczynia wylądowały w zmywarce, a mój wyczerpany organizm pod strugami ciepłej wody i centymetrami sześciennymi owocowego żelu pod prysznic. Po wytarciu się do sucha i przyodzianiu w bieliznę, bawełniane szorty i czarną bokserkę udostępniłam łazienkę chwilowemu współlokatorowi.
Po dwudziesty, może trzydziestu, minutach czekałam, aż Penczew włączy na DVD jakiś film, ale cudowny sprzęt Fabiana nie obsługiwał plików tego typu. Co za zdzierstwo!
Niki opadł na kanapę ze zrezygnowaną miną, ciężko wzdychając.
- Szajs - mruknęłam.
- Mogłem się spodziewać, że nie będzie odbierać.
- Co nie zmienia faktu, że to szajs.
- A ja myślałem, że Igła to uparty osioł! Oczywiście lubię go, ale to nie zaprzecza temu, że to uparciuch.
- Różnie mówią.
- Im starsza, tym bardziej uparta?
- Im starsza tym bardziej doświadczona - odpowiedziałam spokojnie. - Przepraszam, czy ty mi właśnie wypominasz wiek?!
- Skądże! Czy kobiety we wszystkim widzą drugie dno?
- Czy faceci we wszystkim widzą seks?
- Bez przesady. Nie we wszystkim.
- Dobra, prawie wszystkim.
- Trafiłaś.
- W tym, że zgodziłam się, abyś tu nocował też wyczułeś podtekst seksualny? - zaśmiałam się.
Zawtórował mi i, gdy już doszedł do siebie, odpowiedział przecząco na moje pytanie. Po kilku minutach rozmowy postanowiliśmy, że wyłożymy swoje cielska na moim łóżku, gdyż oboje marzyliśmy, by dać wytchnienia obolałym po treningach gnatom.
Położyłam się na plecach z rękoma założonymi za głowę. Nikołaj przyjął taką samą postawę. Zamknęłam oczy, bo jakiż był sens otwierania ich, gdy w pokoju panował mrok?
- Aniu...
- Hm?
- Kim ja dla ciebie jestem?
Zastanowiłam się. Nigdy wcześniej nie odczuwałam potrzeby, by o tym myśleć.
- Kimś ważnym - mój głos zabrzmiał nadzwyczaj stanowczo. - Nie wiem, czy nie znam cię zbyt krótko, aby móc nazwać przyjacielem, ale uwierz mi zajmujesz dość sporą powierzchnię w moim serduchu. Wspierasz mnie, martwisz się o mnie, bardzo lubię spędzać z tobą czas, czy to na rozmowie, czy milczeniu. Wystarcza mi sama twoja obecność.
- Miło mi... Wiesz, że... że jesteś dla mnie ważna, prawda?
- Teraz już wiem - kąciki moich ust uniosły się automatycznie, choć on pewnie nie dostrzegł tego gestu.
- Też się teraz uśmiecham - mruknął, a jego głos był nader głośny, co wywołało u mnie niewielki szok, ponieważ byłam przekonana, że odległość nas dzieląca jest nieco większa.
- Nie bój się - zachichotał, gdy moje mięśnie grzbietu na chwilkę się przykurczyły.
Czułam, jak jego oddech pieści moje ramię.
- Uważaj, bo nic nie widzę, jak ci wyjadę w kask to przepraszam.
- Jak co zrobisz? - spytał rozbawiony.
- Nieważne. Dobra, jest git.
Przekręciłam się na brzuch. Teraz wydychane przez niego powietrze ocierało się lekko o moje czoło. Jego ręka delikatnie gładziła moje plecy, a ja mimo ciemności, miałam przypuszczenia, iż przyjmujący bacznie mi się przygląda.
- I jak? Wyglądam tak samo, jak przy zapalonym świetle? - zażartowałam.
- Prawie tak samo. Jak jest jasno jeszcze milej się na ciebie patrzy.
- To chyba dobrze, nie?
- Bardzo dobrze - westchnął głęboko, jakby właśnie skończył jakieś arcytrudne ćwiczenie. - Obiecaj mi, że mnie nie zabijesz.
- Dlaczego miałabym cię zabić?
- Po prostu obiecaj.
- Ale...
- Obiecaj. Zrób to dla mnie - usłyszałam nutkę błagania w jego głosie.
- Dobrze, obiecuję.
Mruknął pod nosem coś po bułgarsku i lekko musnął moje wargi. Raz, drugi, trzeci... Aż wreszcie połączył je ze swoimi w trwalszym pocałunku. Po chwili przyjemności odsunął się lekko, a w całym pomieszczeniu można było wyczuć jego poddenerwowanie.
- Przepraszam - rzekł pokornie.
- Nie masz za co - odparłam, głaszcząc go po policzku.
Jak dobrze, że moje oczy już przyzwyczaiły się do ciemności!
- Nie zrobiłeś nic złego.
- Jesteś kochana, wiesz?
- Czasami zdarzają mi się przebłyski człowieczeństwa.
- Nie mam pojęcia, jak Santiago mógł cię tak krzywdzić...
- Nie był sobą - przerwałam mu.
- Jeszcze go bronisz?
- Interesuję się psychologią i wiem co nieco. On po prostu załamał się psychicznie, ale... Nie rozmawiajmy o tym.
- Trudny temat?
- Dokładnie.
Wtuliłam się w niego, zakreślając kciukiem na jego torsie krzyżyk i napis "Niech Bóg zawsze będzie z Tobą". Odetchnęłam głęboko i przeklęłam się w myślach za to, co zaraz zrobię.
- Przepraszam, jeśli kiedykolwiek zranię cię w jakikolwiek sposób. Mi po prostu bardzo brakowało takiej bliskości. Bardzo.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i, patrząc mu przepraszająco w oczy, złączyłam nasze usta. Potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Penchev nie stawiał zbytnio oporu, właściwie prawie żadnego. Miałam wrażenie, że dość długo czekał na ten moment.
*perspektywa Nikołaja Penczewa*
Obudziła mnie poranna krzątanina Ani. Brunetka właśnie zakładała szorty, a następnie w jej ręce dostała się koszulka. Moje ciuchy walały się po całym pokoju. No tak, wczoraj nie bardzo interesowało nas składanie odzieży.
- Co się dzieje? - spytałem półprzytomny, przeciągając się.
- Fabian tu zaraz będzie.
- I?
- Żartujesz? Przecież nie może dowiedzieć się, że przespałam się z jego kolegą z klubu! Chociaż... On, jak on, ale rodzina? Nie daliby mi spokoju, gdyby się przy nich wygadał.
- O dziewczyno, dziewczyno - mruknąłem, przyglądając się jej.
Lekko rozczochrana i zakręcona była jeszcze piękniejsza.
Otworzyła drzwi.
- A tak w ogóle... - zacząłem, ale w korytarzu stał Fabi, więc się przymknąłem.
Pomachałem mu, nakryłem się kołdrą i dalej poszedłem spać.
*perspektywa Fabiana Drzyzgi*
- Cześć, siostra. Cześć, Niki - odmachałem kumplowi.
- Co ty tu robisz? - warknęła, zamykając za sobą drzwi.
- Z moich informacji wynika, że mieszkam.
- Miałeś być za godzinę.
- Zmiana planów. Chyba nie przeszkodziłem?
- Daruj sobie.
- Nie wmówisz mi, że nic nie było. Przecież on był co najmniej półnagi!
- Morda w kubeł, pachołku.
- Siostra! Pilnuj się.
- To ty się pilnuj, bo powiem Monice o niejakiej...
- Zgoda. Siedzę cicho.
- Wiedziałam, że się dogadamy - uśmiechnęła się, znikając w czeluściach łazienki.
#TeamNikołaj będzie mnie dziś ubóstwiał, coś tak czuję.
Nie przyzwyczajajcie się, bo troszeczkę się tu jeszcze wydarzy.
Co do rozdziału... Jestem nawet zadowolona. Szału nie ma, dupy nie urywa, ale w moich opowiadaniach to norma. Zawsze może być lepiej, ale nie jest aż tak źle, jak przypuszczałam, że będzie. Póki co, ładnie mi się to układa... Zobaczymy, co będzie później.
Mam do Was prośbę. Mogłabym prosić o parę lajków (głównie chodzi o reklamy blogów) na moim asku?
Jeśli tak, to klik!
Ode mnie to chyba tyle. Nie ma co się rozpisywać.
Pozdrawiam, Zuza.