piątek, 7 lutego 2014

Cztery

*perspektywa Anny Drzyzgi*

   Wrzuciłam torbę do bagażnika swego wozu i zamknęłam klapę, idąc w stronę drzwi, przystanęłam. Jakby coś mnie wbiło w ziemię... Wiadro gwoździ na przykład. Parę metrów ode mnie stał brat mojego byłego narzeczonego. Nieżyjącego byłego narzeczonego.
   Brunet średniego wzrostu o oliwkowej cerze przez laty smaganej śródziemnomorskim słońcem miał na sobie ciemne, lekko poprzecierane jeansy, ciężkie, motocyklowe buty i delikatnie rozciągnięty brązowy sweter, którego rękawy zakasał do łokci. Przeczesał ręką swoje rozczochrane włosy, co tylko dodało mu chłopięcego uroku. Jego szczękę ozdabiał dwudniowy zarost, a przedramię tatuaż z chińskim smokiem. Zawsze podziwiałam jego odwagę, ponieważ sama nie zrobiłabym sobie dziary w tak widocznym miejscu. Nie mogłabym jej skutecznie zakryć na boisku.
- Nie zabiłam go - powiedziałam, pokonując ogromną gulę w gardle i łzy napływające do mych oczu.
- Przecież wiem - odparł łagodnie, nikle się uśmiechając. - Wyjeżdżasz gdzieś?
- Do Rzeszowa na dalszą rehabilitację, a ty? Co ty tu robisz?
- Przecież pracuję w agencji nieruchomości. Nasz klient jest Polakiem, więc przyleciałem na spotkanie, ale teraz mam chwilę wolnego - dodał szybko, skubiąc kawałek górnej części ubioru. - Przywitasz się ze mną? - spytał nieśmiało.
   Uśmiechnęłam się lekko, pokonałam dzielącą nas przestrzeń i przytuliłam go. Oparłam się brodą o zagłębienie jego obojczyka i odetchnęłam głęboko. Nic się nie zmieniło. Nadal pachniał tymi samymi włoskimi perfumami.
- Przepraszam cię za Santiago - wyszeptał.
- Daj spokój, przecież to nie twoja wina. Nie miałeś pojęcia, jak nasz związek wygląda od kuchni. Nic nie mogłeś na to poradzić.
- Był moim bratem. Powinienem go znać.
- Dlaczego o wszystko obwiniasz siebie?
- To ja was zaznajomiłem. Gdyby nie mój głupi pomysł, nie cierpiałabyś z nim katuszy.
- Dzięki tobie poznałam wiele wspaniałych ludzi.
- Cieszę się, ale to nie zmienia faktu, że przeze mnie użerałaś się z katem.
- Wojna zmienia ludzi.
- Przepraszam. Po prostu przepraszam.
- Nie masz za co. Muszę się już zbierać, bo nie mam najmniejszej ochoty na wpakowanie się w korki. Pozdrów ode mnie swoich, przepraszam, waszych rodziców i Cleo - odsunęłam się lekko.
- Dobrze.
   Zrobiłam krok w tył i spojrzałam w jego brązowe oczy. Miały taki sam odcień, jak oczy jego zmarłego brata. Identyczny. Kosiło z nóg, tak mogę opisać ich piękno. Niemalże czarne, trudno odróżnić tęczówkę od źrenicy. Piękne.
   Pogłaskałam go po lewym policzku, a na prawym złożyłam krótkiego całusa.
- Szerokiej drogi i szczęścia.
- Dziękuję. Powodzenia.
   Spojrzałam na niego ostatni raz i wsiadłam do auta.

*perspektywa Piotra Nowakowskiego*

   Uderzyłem w żółto-niebieską mikasę, która poszybowała lekko ku górze i pod kątem ostrym uderzyła w Pencheva przyjmującego w punkt z cwaniackim uśmieszkiem. Dobrze wiedział, że to w niego wymierzyłem. Skubaniec idealnie dograł do Tichacka, więc skoczyłem do pierwszego tempa. Słusznie... i skutecznie. Samotnie zablokowałem Kosę. Gdy podeszwy naszych butów ponownie zetknęły się z podłożem, poklepał mnie po biodrze i powiedział:
- Żebyś na meczu błyszczał takim blokiem.
- Wątpisz we mnie? - zaśmiałem się.
   Puścił mi oko i wrócił na pozycję. Odebrałem piłkę i kolejny raz zaserwowałem. Ponownie w Nikiego. Tym razem miał mały kłopot. Lukas rozegrał do naszego kapitana, a ten z ogromną siłą obił blok mój i Fabiana. Mały przeklął, bo to o jego dłonie poszedł rykoszet. Poklepałem go po ramieniu i przybiłem piątkę z Masłem, a następnie opadłem na krzesełko.

*perspektywa Fabiana Drzyzgi*

   Rzuciłem się na swoje sypialne łóżko i, zamykając oczy, odpłynąłem w krainę słodkiej wyobraźni. Moje zmęczenie sięgnęło zenitu, nie miałem nawet siły ruszyć ręką. Wszystkie mięśnie były, jak z waty. Zwiotczałe i całkowicie niesprawne.
   Obudził mnie dzwonek do drzwi. Usiadłem na łóżku, ziewnąłem i przetarłem wierzchem dłoni zaspane oczy. Po chwili wyprostowałem się i podreptałem, by otworzyć. Gdy naciskałem klamkę, dzwonek zabrzmiał ponownie. Przede mną stała moja ukochana siostrzyczka z torbą na ramieniu i zatroskaną miną.
- Cześć, Fabianku - złożyła całusa na moim policzku.
- Cześć, siostra - przywitałem się ochrypłym głosem.
- Idź dalej spać, a ja się rozpakuję, ogarnę ci tu trochę, syfiarzu, i wezmę prysznic - lekko popchnęła mnie w stronę niedawno opuszczonego pokoju.
- Jak ty dobrze mnie znasz.
- W końcu jesteś moim braciszkiem - uśmiechnęła się. - Spadaj, śpiąca królewno.

*następnego dnia*

   Pochłaniając kolejną porcję museli, słuchałem opowieści mojej siostry na temat jej spotkania z Ivanem. Jego przyjazd do Polski był bardzo wiarygodny, ponieważ bywał tu parę razy do roku, a spotkanie z Anką rzeczywiście mogło być zbiegiem okoliczności. Poza tym zawsze mieli dobre relacje, więc nie można byłoby posądzić go o złe intencje. Podejrzewam nawet, że prędzej czy później, po powrocie Ani do Włoch, los złączy tę dwójkę. Chyba dla nikogo nie byłby to zaskoczeniem.
   Ania zapytała mnie, czy będzie mogła pójść ze mną na trening. Jej argumentem było odwiedzenie chłopaków i poznanie nowej części załogi, ponieważ w zeszłym sezonie nie miała okazji się z nimi spotkać. Przystałem na jej propozycję, przed obawą o swoje zdrowie i życie, ponieważ Piotrek chyba by mi nogi z dupy powyrywał, gdybym jej nie przyprowadził. Kolokwialne określenie, ale za to jakie trafne!

*perspektywa Anny Drzyzgi*

   Stanęłam przy wejściu na halę na Podpromiu. Jak ja dawno tu nie byłam! Odetchnęłam głęboko i już po chwili usłyszałam podekscytowany głos Piotra i poczułam, jak ktoś pochwyca mnie w ramiona. Środkowy zakecił mną parę razy z wielkim uśmiechem na twarzy i iskierkami radości w oczach, które omal się z nich nie wydostawały.
- Cześć, pseudo-bracie.
- Jak ja cię dawno nie widziałem!
- Dawno? Finał Ligi Światowej nie był dekadę temu.
- Nie marudź, Andrzej.
- Sam jesteś Andrzej, bencwale - odpowiedziałam nie do końca kulturalnie.
- Przedstawię ci wszystkich, chodź - pociągnął mnie za rękę.
   Podeszliśmy do jednego z młodszych zawodników Reski.
- To jest Mateusz...
- Wiem, kto to jest. Nie rób ze mnie sieroty Bożej. Ania - wyciągnęłam dłoń ku libero.
- Mów mi Masło - wyszczerzył się.
- Nie ma sprawy.
   Przywitałam się z każdym z graczy. Kadrowiczów naszego kraju znałam już wcześniej, kojarzyłam również Pencheva, reprezentanta Bułgarii, która nieźle nam krwi napsuła w ostatnich latach.
   Przeliczyłam tyczki i brakowało mi dwóch, precyzując dwóch przyjmujących. W chwili, gdy odwróciłam się w stronę Nikołaja, by spytać, gdzie ich rzeszowskie zguby, na halę wbiegł Lotman z Andersonem.
   Przywitałam się z obojgiem i wróciłam do pogawędki z Penchevem, który był wręcz zdumiony tym, że wiem co nieco o jego karierze.
- Grałaś we Włoszech?
- Tak, większość swojej kariery.
- Wracasz do niej?
- Do kariery? - pokiwał głową. - Oczywiście, muszę tylko wyleczyć kontuzję.
- Jesteś kontuzjowana?
- Inaczej nie byłoby mnie tutaj. Właśnie zaczynam rehabilitację z elementami siatkarskiego treningu, więc jestem coraz bliżej powrotu do słonecznej Italii - uśmiechnęłam się. - A ty? Jakie plany na przyszłość? Gdzie chciałbyś spędzić kolejny sezon?
- Plany są takie, by poprawić technikę, jak najwięcej grać, być jeszcze lepszym. Następny sezon? - spytał retorycznie, zamyślając się. - Rzeszów. To moje marzenie.
- Oby się spełniło - poklepałam go po barku. - Mam nadzieję, że, jak następnym razem odwiedzę brata, to cię tu zastanę.
- Mam nadzieję, że będziesz go często odwiedzać - puścił mi oko.
- A mam wyjście? - zaśmiałam się.
   Zawtórował mi. Nigdy w życiu nie dałabym mu tyle lat, ile ma. Ma w sobie tyle chłopięcego uroku! A jego miękki akcent w języku polskim i to, jak na hali stara się mówić tylko po naszemu, to poezja.
- Raczej nie - objął mnie ramieniem.
- Młody, nie bądź taki pewny siebie - dźgnęłam go w żebro.
   Zachichotał i, machając mi, potruchtał na rozgrzewkę.

*perspektywa Matta Andersona*

   Chaos. Totalny chaos i brak zrozumienia.

Przepraszam za to coś u góry. Tak jakby nie do końca się udało. Miało być lepiej, ale schrzaniłam, jak zwykle. Dlaczego ja wiecznie jestem niezadowolona z tego, co Wam przedstawiam? Kurde, może powinnam skończyć z pisaniem od zaraz.

Możecie już zacząć przypisywać się do #TeamMatt i #TeamNikolay, bo za niedługo akcja będzie się toczyć szybciej i mam nadzieję, że będzie ciekawie i Was nie zanudzę.

Pamiętajcie o nowym projekcie. Link na dole.

Pozdrawiam, ściskam i całuję, Zuza.


14 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    Mi tam rozdział podoba się i to bardzo. Może tak już musi być, że autorom nie podoba się to co napisali? ;) I nawet nie próbuj kończyć z pisaniem!
    Uwielbiam obcokrajowców mówiących po polsku, mogłabym ich słuchać godzinami. Ta scena rozmowy między Nikim, a Anią bardzo fajnie ci wyszła. A Matt musi być w niezłym szoku widząc Anię.
    Tylko jedna rzecz mi się nie podoba. Pit zagrywający i blokujący w jednym ustawieniu? No, chyba, że to kolejny pomysł Opalonego na urozmaicenie siatkówki ;)
    Ja zawsze i wszędzie #TeamNikolay :D
    Fajnie, że akcja się rozkręca, czekam na następne rozdziały :)
    @lullaby720

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się skapnęłam, ale nie chciało mi się już poprawiać ;)

      Usuń
  2. Serio? Taki wybór? chlip chlip. Ja się nie określam co do teamu na razie, poczekam sobie na dalszy rozwój wydarzeń :)
    Przecież dobry rozdział! Miły, przyjemny, fajnie napisany. Tak to już jest, że rzadko nam się podoba to, co tworzymy. Zdaj się na opinię czytelników :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może miły i przyjemny, ale pisałam go dobry kawał czasu :)

      Usuń
  3. Okej no ja ci powiem, że to jest genialne, wszystko co piszesz jest genialne i po prostu nie życzę sobie, żebyś przestała pisać (tak to rozkaz xd) i mogłabyś choć raz nie marudzić, że źle ci wyszło, bo zawsze jest okej ;* A jeszcze wracając do rozdziału to nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam bladego pojęcia kogo mam wybrać. Niko i Matt to moje dwie słabości:P na razie wstrzymam się z wybieraniem swojej drużyny:D
    Pozdrawiam i czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni chyba u wszystkich wzbudzają słabość i współczucie, haha.

      Usuń
  5. Jak dla mnie jest genialne, uwierz w siebie:)
    czekam jak wariatka na każdy nowy rozdział, naprawdę:)

    mam słabość do Matta I do Pencheva, narazie wstrzymam się z oceną...zobaczę jak to się rozwinie:)
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara w siebie to coś, co dopiero kształtuję.

      Usuń
  6. #TeamMatt <3
    Nie powinnaś być niezadowolona! rozdziały są naprawdę dobre.
    Pozdrawiam, Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie chcę się wymądrzać, ale skoro komentujemy, to napiszę to, co myślę ;) pod względem językowym napisane dobrze, bardzo dobrze, treść jest ciekawa, bardzo ciekawa, podoba mi się, bardzo podoba. I te 'perspektywy' :) dobry pomysł z tym. Teraz tylko czekam na rozwój akcji. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię! Tym lepiej dla mnie, że jest pozytywna ;) Rozwój akcji będzie dość dynamiczny, także nie powinnam Was zanudzić :P

      Usuń