piątek, 21 lutego 2014

Sześć

*perspektywa Anny Drzyzgi*

   Po kilku dniach rehabilitacji, paru wieczorach spędzonych na długich spacerach z Nikołajem, hektolitrach wypitych napojów izotonicznych i owocowych herbatek oraz ciężkich treningach siatkarskich, ponownie pojawiłam się na Podpromiu. Po godzinnej kuracji z tutejszym fizjoterapeutą wzięłam krótki prysznic i udałam się na trening brata i jego kolegów. Przepraszam, braci i ich kolegów. Piotrek udusiłby mnie, gdybym go nie uwzględniła.
   Z zaciekawieniem wpatrywałam się w resoviaków ganiających za migającymi lampkami, które miały poprawić ich, już i tak dobry, refleks. Igła był w tym, rzecz jasna, królem, ale nie na darmo ma miano najlepszego libero w Polsce, jak nie w Europie, choć znając fantazję i wiarę kibiców to śmiało można stwierdzić, że jest światowym mocarzem na tej pozycji.
- Podoba ci się? - spytał trener Kowal.
- Dzień dobry, panie Andrzeju.
- Dzień dobry.
- Owszem. Technologia potrafi nie tylko poprawić jakość gry, ale również dostarczyć wiele radości z, powiedzmy, zabawy. Obejrzeć trening tego typu to bardzo przydatne doświadczenie.
- Chcesz spróbować?
- Na prawdę? Mogę?
- Oczywiście. Chodź.
   Trener pomógł mi przejść przez bandy, a Niki zgłosił się na ochotnika, by razem ze mną skakać od pachołka do pachołka. Zwinnie nam szło dopiero po kilku podejściach, bo na początku wpadaliśmy na siebie lub sprzeczaliśmy się o to, które światełko się zapaliło. Było dużo śmiechu, zarówno naszego, jak i reszty zawodników oraz sztabu.
   Odwróciłam się do Pencheva, który stał za mną i uśmiechnęłam się, głęboko oddychając w celu uspokojenia pracy serca. Nasze twarze dzieliły centymetry, w jego oczach widziałam chęć zmniejszenia tej odległości, więc w odpowiedzi na nieme pytanie bijące z jego źrenic zaśmiałam się krótko i spuściłam głowę. Ogólnie rzecz biorąc, nie mówię kategorycznego "nie", ale to nie czas i miejsce na tego typu zachowania i on dobrze o tym wie.

*perspektywa Matta Andersona*

   Zablokowałem przejście Ani, prowokując ją do zajęcia miejsca pod ścianą. Spojrzała na mnie przyjaźnie i uniosła odrobinę brew, czekając na chociażby słowo wyjaśnienia.
- Cześć. Pamiętasz mnie? - spytałem bez ogródek.
- Poznaliśmy się na Podpromiu - przerwała na chwilę. - Właściwie to Paul mi cię przedstawił. O to ci chodzi?
- Niekoniecznie. Na prawdę sądzisz, że poznaliśmy się zaledwie kilka dni temu?
- A nie?
- Przepraszam. Może to mi się coś pokręciło.
- Nic nie szkodzi. Byłeś dzisiaj świetny na treningu. Kolejna perełka w Sovii! W końcu nie na darmo grałeś w Zenicie. Wielki szacunek. Jesteś jednym z najlepszych siatkarzy, z którymi miałam okazję porozmawiać... Oczywiście poza naszą kadrą, bo to są guru - zaśmiała się. - Przepraszam, że tyle gadam.
- Nic się nie stało. Dziękuję za komplement. To bardzo miłe.
- Nie ma za co. Do zobaczenia, Matthew.
   Minęła mnie i wyszła z hallu na podwórze.
   Sposób, w jaki wypowiadała moje imię... To nie może być przypadek. Ja doskonale to pamiętam.

*perspektywa Fabiana Drzyzgi*

   Wpadłem do pokoju, w którym przebywała moja siostra i z radością oświadczyłem, że podano do stołu. Oczywiście nie darowałaby sobie, gdyby nie zaszczyciła mnie paroma tekstami typu "Fabianku, gdzie twoja gracja?" i innymi podobnymi...
   Całe szczęście nieźle gotowałem, a jeżeli wkurzyłaby mnie na maksa to niedaleko jest sklep i mogę skoczyć po trutkę na szczury. Brutalne, ale w dzieciństwie nie jednym się podtruwaliśmy.
   Zjedliśmy obiad, dyskutując o dzisiejszym treningu, co chwilę wtrącałem jakieś anegdotki ze spotkań przed jej przyjazdem, a ona opowiadała, jak wyglądają zajęcia we włoskich klubach.

*perspektywa Matta Andersona*

   Paul zrobił zamyśloną minę.
- Na prawdę sądzisz, że ta twoja włoska piękność to Ania? Nie pomyliłeś się przypadkiem?
- Wszystko się zgadza. To, że od kilku lat gra we Włoszech, wzrost, wygląd, imię...
- Wszystko, oprócz jej wersji - zauważył.
- Nie znam jej wersji. Może po prostu nie chce się przyznać? Ciekawe dlaczego.
- Może to nie ona?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Paul, jestem prawie pewien, że to ona.
- Prawie robi wielką różnicę.
- Nie łap mnie za słówka! Gdy dziś wypowiedziała moje imię... Poczułem to samo, co wtedy. Poznałem jej śmiech na hali, podczas jej uganiania się za światełkami. Mogę zrobić niemal wszystko, żeby potwierdzić moją tezę, ale przecież nie podejdę do niej na Podpromiu i nie powiem jej prosto z mostu, że gdy grałem w Modenie to wylądowaliśmy razem w łóżku, a ona potem uciekła. Brzmiałbym, jak połamany.
- To jak chcesz to od niej wyciągnąć? Poza tym, już brzmisz.
- Pojęcia nie mam, ale dopnę swego, choć nie wiem co!
- Stary, wyluzuj. Powiało grozą.
- Nie obchodzi mnie to. Zakochałem się w niej, a ona mnie zostawiła z marnymi paroma zdaniami na skrawku papieru. Szukałem, rozpamiętywałem, analizowałem, czekałem, dwoiłem się i troiłem, a przede wszystkim tęskniłem i nic. Zero odzewu. Porzuciła mnie, jak zwierzę w lesie. Byłem w czarnej dupie, a kiedy ją odnalazłem to ona udaje, że nic się nie stało.
- Matt, chyba nie zamierzasz się mścić? Nie zrobisz jej krzywdy, prawda?
- Nie. Chcę, żeby już nigdy o mnie nie zapomniała. Pragnę, by za kilkadziesiąt lat opowiadała o mnie swoim wnukom, jako o obiekcie uczuć, a nie siatkarzu.

*perspektywa Nikołaja Penczewa*

   Siedzieliśmy na ławce w pobliskim parku, obejmowałem ją, a ona łkała w moje ramię. Po wysłuchaniu jej opowieści o życiu we Włoszech byłem zaskoczony. Nie podejrzewałem, że tak ją to wszystko doświadczyło.
- Jesteś cholernie silna.
- Nieprawda. Rozkleiłam się, jak nastolatka.
- Po tym, co przeżyłaś, masz święte prawo do łez. Momentami twoje życie było, jak męczennicy niemalże. Nie zasłużyłaś na to.
- Zdradziłam. To cierpienie było w pełni uzasadnione, choć nawet nie wiedział o moim przewinieniu. Zachowałam się, jak ostatnia idiotka. Najgorsze jest to, że boję się, iż nadal jestem zdolna do zdrady. A to nieludzkie.
- Dlaczego od niego nie odeszłaś? Przecież się nad tobą znęcał, wręcz katował. Mogłaś się spakować i wyprowadzić.
- Wiesz co? Zawsze sądziłam, że jeśli facet podniesie na mnie rękę to bez wahania go porzucę, ale, gdy jest się już ofiarą, to nie jest takie łatwe. Kochałam go, był moim narzeczonym, imponował mi mundur, to, że był żołnierzem, ale tylko przed misjami. Po powrocie z Iraku, Afganistanu... On nie dawał rady psychicznie, nie mógł pogodzić się z tym, że z jego ręki mógł zginąć człowiek. Zabijano na jego oczach, to powodowało wyrwę w jego człowieczeństwie. Wiara w Boga, rodzina, ja... Nie mogliśmy mu pomóc. Przed wojną był dla mnie bohaterem, podziwiałam jego odwagę, a po niej był przekleństwem, katorgą. Nazywałam go w duchu karą i równocześnie nagrodą.
   Po jej policzku spłynęła kolejna słona kropla.
- Dużo łatwiej jest się otworzyć przed kimś niemal obcym, niż przed rodziną - podsumowała, a raczej stwierdziła.
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że twoja rodzina o niczym nie wie?
- Może i wie, ale nie ode mnie. To miało miejsce dwa lata temu, a Fabian chyba myśli, że zostawiłam Santiago, gdy nabawiłam się kontuzji.
- A o...
- Nie mają pojęcia - odpowiedziała szybko, widząc, co mam na myśli.
- Mam trójkę braci, dwóch młodszych i jednego starszego, i nie chciałbym się na nich zawieść tak, jak Ivan na Santiago.
- Nawet nie mam śmiałości ci tego życzyć. To byłoby jak jakaś klątwa.
- Kiedy wracasz do Włoch? - zmieniłem temat po chwili ciszy.
- Za jakieś trzy tygodnie. W porywach do półtora miesiąca.
- Widziałem cię na boisku chyba tylko w dwóch meczach, jeśli chodzi o halę.
- Będziesz miał okazję to nadrobić.
- Mam taką nadzieję - uśmiechnąłem się.
   Odwzajemniła gest, wyswobadzając się z moich objęć i prostując, a następnie stanęła przede mną z wyciągniętą ręką.
- Chodźmy już. Proszę - rzekła smutno.
- Oczywiście.
   Ująłem jej dłoń i ruszyliśmy w stronę mieszkania jej brata. Pierwszy raz szliśmy, trzymając się za ręce. Może było to tylko symboliczne i nie powinienem sobie zbyt wiele obiecywać, ale cieszyło. Cieszyło, jak cholera. Taka błahostka, a dawała mi tyle radości. Niesamowite.
   Stanęliśmy przed wejściem na klatkę po kilku dobrych minutach spaceru.
- Nie wiem, czy mieszkanie jest puste, czy jest tylko Fabian, także chyba pożegnamy się tutaj.
- Gdyby była u niego Monika, to wiesz, gdzie mieszkam - zaśmiałem się.
- Oczywiście, ale uważaj z tymi ofertami, bo wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie - puściła mi perskie oczko.
- Zaryzykuję. Trochę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- Żebyś nie żałował - zachichotała.
- Zapewniam, że nie będę, a nawet jeśli, nie zamierzam tego uzewnętrzniać.
- Kurczę, mogłam cię nagrać...
- Bez przesady.
- Skoro wszystko ustalone - przerwała na chwilę. - To do następnego.
   Zarzuciła mi ramiona na szyję i mocno mnie przytuliła. Oplotłem ją rękoma w pasie i przymknąłem oczy.
- Do zobaczenia - powiedziałem, gdy wchodziła do budynku, machając do mnie. Odwdzięczyłem się tym samym, a następnie zwróciłem się w kierunku swojego gniazdka, głęboko wzdychając.

Przez najbliższy czas zapewne #TeamNikołaj będzie mnie wielbił, a #TeamMatt nienawidził, choć powinniście być pocieszeni... Wreszcie więcej Andersona! Z tego, co pamiętam, jeśli chodzi o napisane rozdziały, to Matthew będzie pokazywał się dość często, choć nie zawsze.

Poza tym chciałam Wam dodać wideo z tego treningu soviaków, ale nie mogłam znaleźć na youtube.
#źle #bardzo #tak 
#życie #kopie #mnie #po #dupie #każdego #dnia 
#bawimy #się #w #Karollo

Mam nadzieję, że Każdy, kto przeczyta, skomentuje. Ludziska, to motywuje i napawa jasnym światłem na kolejne rozdziały, dni, opowiadania. Choć prawdopodobnie jest to moje przedostatnie dzieło. Poprawka: wypociny.

Jestem dzisiaj bardzo zmęczona i z trudem skończyłam spisywać ten rozdział, bo uaktywnił się mój leń, także kończę i podzielę się z Wami jeszcze jedną wspaniałą wiadomością: nasi panczeniści (zarówno kobiety, jak i mężczyźni) są w półfinałach w biegu drużynowym i mają zapewnioną walkę o medale! Gratulacje dla Naszych rodaków!

Czytajcie, komentujcie, kochajcie mnie (żarcik) i wpadajcie na opowiadanie z Andrzejem Wroną (dopiero początek Moi Drodzy!).

Pozdrawiam, Zuza.

15 komentarzy:

  1. Ha, znowu pierwsza ;D Świetny rozdział, chyba najlepszy chociaż myślę, że następne będą jeszcze ciekawsze ;D Prawie popłakałam się jak Ania opowiadała Nikolayowi o tym co było we Włoszech (chociaż te łzy to może przez tą miętę przeciw katarowi, bo dowaliłam se jeszcze więcej i łzawię normalnie ;D). Rozbroiło mnie to " Brutalne, ale w dzieciństwie nie jednym się podtruwaliśmy. " ;p No geniusz hahaha xd Jak mam być szczera to nie mam jeszcze pojęcia czy jestem #TeamMatt czy #TeamNikolay ale jak na dzień dzisiejszy wolę Matta ;D O, właśnie kichnęłam. Mama moja mówi, że udaje pfff LOOOL. Nieważne ;p Coś dzisiaj chyba weny nie mam, myślę, że katar maczał w tym palce. No to łapaj buziaki i powodzenia w dalszym pisaniu, czekam ;D / Iza @BelleIsabelle98

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbowałaś kiedyś podtruwać Wiki? Przecież każdy tak robił... U mnie akurat miało to miejsce z kuzynem, ale on prawie, jak brat, więc big lovka dla niego <3
      Co do komentarza, jak ty bez weny piszesz takie długie, to co będzie, jak wena przyjdzie? :OO

      Usuń
    2. Haha no nie wiem xd I nie, nie próbowałam podtruwać Wiki haha xd

      Usuń
  2. Wypociny? Nie żartuj, moim zdaniem to kawał dobrej roboty:))
    #TeamNikołaj to jedno wielkie awww*-*
    Potrzebowałam troszkę słodyczy na ten wieczór, dziękuję Ci :)
    Co do Matta...lekko się wystraszyłam, ale jestem ciekawa ich wątku. Bądź co bądź, #TeamNikołaj ♥
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodyczy będzie dużo, ale wplecie się również troszeczkę smutku.

      Usuń
  3. ahh, no trudno... w połowie się cieszę, że Ania zbliża się do Nikołaja, a z drugiej strony... chcę ją z Mattem.
    nie mogę zrozumieć, czemu ona nie pamięta Andersona, ehh.
    czemu te rozdziały są tylko co tydzień? nie możesz ich zacząć publikować dwa razy w tygodniu? nie przeżyję do piątku!

    jestem dumna z naszych! mam nadzieję, że dziewczyny poradzą sobie z Rosjankami i zawalczą o złoto! chłopaki sądzą natomiast, że Kanada to wymarzony rywal, dlatego... jestem trochę spokojniejsza, choć to nie oznacza, że się nie denerwuję! #goPOLAND!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy kolejne dwa piękne medale :)
      Co do częstotliwości dodawania rozdziałów to przepraszam, ale ledwo wyrabiam się przy dodawaniu raz na tydzień.

      Usuń
  4. A ja nie jestem na razie w żadnym teamie :D Czekam sobie na dalszy rozwój wydarzeń, które są coraz ciekawsze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oficjalnie dołączam do #TeamNikołaj ;) Matt nie obrażaj się, bardzo cie lubię, ale... Niki tu wygrywa ;) Jest taki ciepły i troskliwy co mi się bardzo podoba.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niki jest tutaj taki, ponieważ ja go tak sobie wyobrażam. Dla mnie jest ideałem poniekąd i czasami mnie to przeraża.

      Usuń
  6. Również dołączam do #TeamNikołaj :)
    Jak dla mnie, rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się interesująco, Matt lekko mnie wystraszył :DD
    Rozdział bardzo mi się podoba, w końcu #TeamNikołaj :)
    Kolejny dopiero w Piątek/Sobotę? Chyba nie wytrzymam! :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażający Matt, haha.
      Możliwe, że nawet w niedzielę.

      Usuń