*perspektywa Matta Andersona*
Wyszedłem z szatni i, gdy tylko ujrzałem Anię, przygwoździłem ją do ściany, mówiąc wściekle:
- Do jakich, kurwa, Włoch?!
- Zostaw ją! - krzyknął Nikołaj, odciągając mnie od dziewczyny.
- Niki, jest okay! Daj mu spokój.
Spojrzał na nią niepewnie, kątem oka uważnie mnie obserwując.
- Jest okay. Idź już na trening. No, idź. Nikołaj, wszystko gra. Możesz iść.
- Rzucił tobą, jak marionetką. Jesteś pewna, że chcesz tu zostać sama?
- Tak, jestem pewna. Idź.
Penchev zmierzył mnie od góry do dołu i wykonał polecenie.
- Do jakich Włoch?! - wysyczałem, gdy zniknął mi z pola widzenia.
- A co? Nie wiesz, gdzie są Włochy? Podpowiem: zachodnia Europa, półwysep Apeniński, nad morzem... Ciepło, słońce non stop...
- Nie rób ze mnie idioty.
- Nie robię. Sam sobie świetnie radzisz, przyznaję.
- Dlaczego mi to robisz?
- Nic ci nie robię. Sam się krzywdzisz, człowieku.
- Słuchaj... Ja... Ja się wtedy w tobie... Ja się w tobie zakochałem.
- Daj spokój, to była jedna noc.
- Dla mnie wystarczyło - powiedziałem stanowczo. - Jesteś kobietą, o której najwięcej myślałem, oczywiście proporcjonalnie, bo na jedną noc przypadały dwa lata rozmyślań, poszukiwań, analiz... Jesteś jedyną, która wywołuje we mnie takie emocje, a uwierz mi trochę istot pięknych poznałem w moim życiu.
- Nie wątpię.
- Nie rozumiem, dlaczego mnie zostawiłaś, porzuciłaś... Jak zwierzę. Czy ja ci coś zrobiłem?
- Oprócz dziecka to nie.
- Cios poniżej pasa.
- Dobra, dobra. Nic mi nie zrobiłeś.
- Właśnie. Szukałem, rozmyślałem, wspominałem. Pamiętam twój każdy gest, każde słowo, każdy milimetr kwadratowy twoich tęczówek, perfumy, których używałaś, ciuchy, które na sobie miałaś... Wszystko. A co mi z tego zostało? List. Zero kontaktu. Gdybyś chociaż mi powiedziała, że to była jednorazowa przygoda i że już nigdy się nie spotkamy, ale nie! Napisałaś ten cholerny list! - uderzyłem dłońmi w ścianę parę centymetrów od jej głowy.
- Chciałeś mnie bronić przed moim narzeczonym, a sam jesteś nie lepszy! Gdyby nie twoja pozycja w świecie i fakt, że to jest miejsce publiczne, najchętniej pewnie poderżnąłbyś mi gardło - jej wzrok przeszywał mnie na wskroś. - Chciałeś mnie bronić przed kimś, a czy potrafisz przed sobą?
- Mówią, że granica między miłością i nienawiścią jest bardzo cienka.
- Chyba właśnie ją przekroczyłeś, Anderson.
- Przekraczałem ją wiele razy. Nawet podczas meczów. Gdy budziła się we mnie nienawiść, wyżywałem się na każdej piłce, wszystko kończyłem... Gorzej było w drugą stronę.
- Chcesz powiedzieć, że przeze mnie przegrywałeś mecze?!
- Nie, przez siebie, bo nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Wracałaś, jak najgorszy koszmar.
- I vice versa. Poza tym, ja żyłam ze swoim największym koszmarem.
- Mogłaś być ze mną, ale mnie zostawiłaś.
- Wszystko miało się zmienić, zrozum. Miałam narzeczonego, tak na marginesie. Jak miałam zakończyć ten związek? Przez Internet? Oszalałeś?
- Ze mną skończyłaś przez skrawek papieru.
- Z tobą nawet nie byłam. Z resztą... To miała być jego ostatnia misja. Miał wrócić, zacząć leczenie u psychologa czy też psychiatry. Kochał mnie, a katował tylko dlatego, że nie wytrzymywał psychicznie. Wiesz, jakie to uczucie, kiedy ktoś podnosi na ciebie rękę, a w oczach ma wymalowaną miłość, przeprosiny i prośbę wybaczenia? Nie? Okropne, uwierz mi. Zawsze robił to tak, by nie było tego widać na boisku, bo wiedział, że nie zrezygnuję z siatkówki. Był żołnierzem, sam wybrał sobie taki zawód, to prawda, ale pojechał do Afganistanu, ponieważ miał amerykańskie obywatelstwo. Walczył w barwach twojej ojczyzny. Twojego przeklętego kraju! Wyobraź sobie, że nie codziennie człowiek budzi się ze świadomością, że kogoś zabije lub zginie z czyiś rąk. To te czubki z Kongresu zgotowały mu taki los! Jemu i mnie. Teraz już wiesz dlaczego z tobą nie zostałam? Musiałam go wspierać.
Poczułem, jak do moich oczu wdziera się strach. Po raz kolejny strach o nią.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że tak to wyglądało - zrobiłem krok w jej stronę.
- A skąd miałeś wiedzieć? - spytała jadowicie, zaciskając powieki.
- Przepraszam. Tak mi przykro - wyciągnąłem rękę w jej stronę, ale zatrzymała mnie gestem otwartej dłoni.
- Nie dotykaj mnie i nigdy, ale to nigdy, mi nie współczuj - spojrzała na mnie. - Te swoje przeprosiny i pokorę to wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić. Daj mi święty spokój. O to ci chodziło?
- Kocham cię... Tak bardzo cię kocham.
- Matthew, dla mnie to była jedna noc. Istotna, ale jednak jedna. Gdybym mogła cofnąć czas... Znalazłabym w sobie siłę, by tego nie powtórzyć. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że zdradziłam mężczyznę, z którym byłam zaręczona, bez względu na to, czy mnie bił czy nie. A ty... Ty jesteś mi winny zrozumienie, bo możliwe, że to ty zająłbyś jego miejsce w armii. Wszystko mogłoby się zdarzyć.
- Ja cię na prawdę kocham - próbowałem dotknąć jej policzka, ale chwyciła mnie za przegub.
- Zabrzmię, jak ostatnia suka, ale trudno... Musisz z tym żyć, Matthew, musisz z tym żyć.
- Szkoda, że nie mogę u twego boku.
- Daj spokój. Idź na trening.
- Choć ze mną na halę.
- Zaraz przyjdę.
Oddaliła się.
*perspektywa Anny Drzyzgi*
Weszłam na halę i zajęłam jedno z miejsc na trybunach. Matt stał pod siatką, czekając na zagrywkę kolegi z klubu.
- Wszystko okay? - krzyknął Penchev.
Przytaknęłam, uśmiechając się sztucznie, a gdy tylko odwrócił wzrok, spojrzałam na Andersona i pokręciłam głową. Spojrzał w dół, a ja z ruchu jego warg wyczytałam "I'm sorry. I'm so sorry".
- Nigdy mi nie współczuj - powtórzyłam szeptem.
*perspektywa Nikołaja Penczewa*
Wszedłem do szatni i od razu stanąłem przez Mattem, czekając na wyjaśnienia. Reszta zespołu udała się pod prysznice.
- O co ci chodzi? - spytał Amerykanin, zerkając na mnie jednym okiem.
- Jak ty ją potraktowałeś? Zachowałeś się, jak ostatni cham. Gdyby nie fakt, że oboje musimy być w pełni sprawni, to już dawno sprzedałbym ci prawy sierpowy z nadwyżką.
- Ją już przeprosiłem. Ciebie również przepraszam.
- Dlaczego rzuciłeś nią, jak marionetką?
- Impuls, afekt, jak ja mam to nazwać? Poniosło mnie. Najzwyczajniej w świecie mnie poniosło.
- Jakby na meczu cię poniosło to zrzuciłbyś sędziego ze stołka?
- Trochę za wysoko, ale w Rosji czasami niewiele brakowało.
- Nie obracaj tego w żart. To, jak potraktowałeś Anię, nie ma prawa się powtórzyć. Po pierwsze jest kobietą i z góry należy jej się szacunek, a po drugie z Fabianem lepiej nie zadzierać, bo piłki na boisku nie dostaniesz.
- Jasne. Będę uważał, mamo. Jeszcze raz przepraszam - wstał i poklepał mnie po ramieniu. - Dobry z ciebie kumpel.
W tym tygodniu punktualnie, a to za sprawą wolnego czasu, gdyż dziś nie miałam lekcji i byłam na targach edukacyjnych. Przyznam, że było fajnie i polecam wszystkim takie wypady. Na następne jadę pod koniec kwietnia, a może i wcześniej jakieś się zdarzą. Zobaczymy.
Jak przystało, nie jestem zbytnio zadowolona z tego, co Wam publikuję trochę wyżej. Wiecie, szału nie ma, dupy nie urywa, staniki nie latają, ale cóż. Taki już los bloggera.
Proszę Was o komentowanie, ponieważ to bardzo motywuje i przynosi iskierkę nadziei, na to, że moje wypociny kogoś cieszą i komuś się podobają. Proszę o szczere opinie!
Jeśli macie chwilkę to byłabym wdzięczna za kilka pytań (mogą być o blogi) i lajków
na moim Asku <klik>! :)
Pozdrawiam, ściskam i całuję, Zuza.
Piękne *o*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńuwielbiam Twój styl pisania! rozdział świetny - jak zawsze zresztą <3
OdpowiedzUsuń@goResovia :)
Dziękuję :) Bardzo mi miło :)
UsuńBoski rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNikoś taki troskliwy.
OdpowiedzUsuńFabian taki groźny, bo piłki nie da.
Matt taki groźny, impulsywny, dziwny...
Ania taka... Wredna? Niekochająca?
Jako że jestem (chyba) jedyną z #TeamMatt, muszę przyznać, że jestem smutna. Ania jest naprawdę wredna w stosunku do Andersona. Ale zachowując się w jej skórze chyba zrobiłabym podobnie. Nikoś troskliwy do przesady, trochę rzygam tęczą, ale dzięki Mattowi tej tęczy już nie ma.
Ten rozdział to połączenie soli z cukrem, muszę przyznać, że jest to równomierne i nawet pyszne... :D
Odbiorę to jako komplement :D Dziękuję.
UsuńTak! Tak! Tak!
OdpowiedzUsuńTak bardzo lubię jak piszesz!
Pozdrawiam, Kinga xoo
Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńBoski rozdział-chciałaś szczerą opinię :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie, strasznie lekko się je czyta. Kawał dobrej roboty ;))
Co do rozdziału...no, nieźle się miesza. Z jednej strony troskliwy Niko, z drugiej Anderson ze złamanym sercem (przynajmniej tak wywnioskowałam). Ojeju, ciężko cokolwiek napisać. Pozostaje czekać na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam:*
Dziękuję. Miało być niejednoznacznie i chyba póki co nawet mi się to udaje. Pozdrawiam również :)
UsuńŚwietne, po prostu świetne ;p Wcześniej mi sie nie dodał komentarz to pisze jeszcze raz ugh. No więc: Matt NA POCZĄTKU się chamsko zachował, ale to zrekompensował potem a Anka? NO COMMENT no po prostu. Czyta sie lepiej niz to jak opowiadalas, bez urazy xd czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, / Iza <3
OdpowiedzUsuńBo ja nie umiem opowiadać rozdziałów xD Gubię się w tym, co mówię i lipa ;p
Usuń:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRozdział genialny! Po prostu brak mi słów, aby napisać coś więcej. No i ten zdenerwowany Matt, taki troskliwy Niko i taka wredna Ania.. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się potoczy. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :)
Pozdrawiam! :)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńOho... Matta ponosi. Jestem strasznie ciekawa jak on sobie teraz poradzi z tym uczuciem. No i po cichu liczę, że teraz Niko dostanie większe szansę ;) Taka niedobra ja ;)
OdpowiedzUsuńCiekawość to pierwszy stopień do piekła ;)
Usuń