W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment,
w którym musi zrobić porządny rachunek sumienia.
Nie zawsze jest to przymus,
czasami to po prostu wewnętrzna potrzeba.
Zamyka się wtedy w czterech ścianach,
nie dopuszcza do siebie niczego z zewnątrz,
potrzebuje ciszy i spokoju,
by samego siebie rozliczyć ze wszystkich dotąd przeżytych lat, miesięcy, dni, godzin i sekund.
Potrzebuje chwili zupełnej harmonii.
Nie interesują go wtedy problemy polityczne ojczyzny.
Liczy się tylko on, jego myśli i serce,
które przewodzi całemu procesowi jednoczenia swojej osoby.
U każdego występują chwile zwątpienia.
Najczęściej podczas podejmowania ważnych decyzji.
Wtedy należy wykonać krok do przodu,
bo nigdy nie należy się cofać.
Po upływie czasu lepiej żałować,
że się spróbowało, niż że pozostało się w miejscu.
Życie jest od tego,
żeby uczyć się na błędach:
swoich i cudzych.
Choć nauka z własnych przychodzi nam lepiej.
W ten sposób zdobywamy doświadczenie
i pokorę...
*perspektywa Anny Drzyzgi*
Było mi cholernie wstyd. Nie przed księdzem, bo to byłoby głupstwo, lecz przed samym Bogiem. Na Mszy Świętej ostatni raz byłam parę miesięcy po bierzmowaniu, a do konfesjonału podchodziłam przed przyjęciem sakramentu. Jestem wierząca, ale nie miałam czasu na uczęszczanie na nabożeństwa, bo jak nie mecz to zgrupowanie, a czasem nawet w święta nie mogłam się zebrać na wygospodarowanie sobie wolnej godziny.
Odklepałam początkową regułkę, którą o dziwo pamiętałam. Nadeszła pora na wyznanie grzechów. Nie powiem, krótka lista to to nie była, dlatego wszystko wypisałam sobie na kartce. Odczytywanie tych wypocin zajęło mi dobre dwadzieścia minut, a na dobrą sprawę w ogóle mi nie ulżyło.
- Dlaczego uciekłaś przed stawieniem czoła problemom? - usłyszałam głos młodego duchownego.
- Bo jestem tchórzem. Zwykłym tchórzem, który chce, by najbliżsi cieszyli się jej szczęściem, mimo tego, iż może być ono bardzo krótkie.
- Powiedz im wszystko. Spróbuj.
- Próbowałam, ale za każdym razem głos odmawiał mi posłuszeństwa. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Z rodziny wie tylko jeden z moich braci, a spoza niej przybrany brat, przyszły mąż i... I człowiek, z którym mogło mnie wiele połączyć.
- Ojciec twojego nienarodzonego dziecka?
- Dokładnie. Na moje nieszczęście lub szczęście, bo tego nie da się zdefiniować, teraz mieszka w tym samym mieście i bardzo często się widujemy. Nadal go kocham, ale nie potrafię na niego spojrzeć bez świadomości, że to jego dziecko straciłam.
- To musi być bardzo nieprzyjemne.
- Mało powiedziane, proszę księdza, mało powiedziane... To jest okropne uczucie. Tylko ja nie potrafię żyć, nie wiedząc, co u niego się dzieje. Muszę mieć pojęcie o miejscu jego pobytu... Chociaż tyle.
- Masz rozdarte serce pomiędzy tymi dwoma mężczyznami?
- Nie. Kocham ich obu, ale tylko z jednym jestem w stanie stworzyć udany związek i właśnie próbuję to zrobić.
- Żałujesz swoich grzechów?
- Tak, ale nie wszystkich. Gdybym niektórych nie popełniła, nie byłoby mnie tutaj. Nie spotkałabym tylu wspaniałych ludzi i nie byłoby między nami tak niesamowitych relacji.
- Jednakże powinno się żałować.
- Ale ja nie potrafię. Nigdy nie będę w głębi duszy żałowała tego, iż w taki, a nie inny, sposób poznałam ojca mojego nienarodzonego dziecka. Gdyby nie to, mogłabym nie szykować się teraz do ślubu, bo nadal bym się wahała, a choroba i tak by mnie dopadła. Nie lubię gdybać, ale taka prawda.
- Najważniejsze, że jesteś szczera i potrafisz przyznać się do błędów.
Odetchnęłam z ulgą. Trafiłam na ludzkiego człowieka w sutannie.
- Dostanę rozgrzeszenie?
- Oczywiście. Dawno nie trafił mi się po drugiej stronie nikt tak szczery i zdeterminowany w tym, by je dostać.
- Determinację chyba mam we krwi. Szczególnie tej pozostawionej na boisku.
- Aż tak krwawy sport, ta siatkówka? Bo szczerze mówiąc nie zauważyłem.
- Zdarza się.
- To musiałaś się nieźle nacierpieć.
- Teraz będę jeszcze bardziej, niestety.
Szczerość popłaca?
Najwyraźniej, choć nie zawsze.
Jednakże kłamstwo ma krótkie nogi
i, prędzej czy później, wychodzi na jaw.
Z impetem lub bez.
Nie oszukujmy się, bo nie warto.
Po co potem kłócić się o powody kłamstwa?
Czasami mijamy się z prawdą,
posługujemy się "dobrym" kłamstwem,
lecz czy ono istnieje?
Czy coś złego może być dobre?
Paradoksalnie tak.
W rzeczywistości chyba nie.
Pamiętajmy!
Bądźmy miłosierni i tolerancyjni,
bo za to dostaniemy nagrodę w niebie.
Władca Wszechświata nam to wynagrodzi.
Za zło i kłamstwo zostaniemy skazani na wieczne potępienie
lub wieki męki i bólu.
Dziś troszeczkę inna wersja rozdziału.
Nieplanowana, ale mam nadzieję, że da Wam do myślenia.
W żaden sposób nie bawię się w świętą lub coś w tym rodzaju,
ale niedawno naszło mnie na takie rozmyślania i chciałabym,
żebyście też spróbowali.
Dzięki temu, że rozbiłam na dwie części ten rozdział
i jego kolejna część będzie za tydzień w postaci następnego,
będziemy ze sobą tutaj o tydzień dłużej.
Aczkolwiek i tak pożegnamy się na przełomie maja i czerwca.
Nie jestem w stanie tego ciągnąć dłużej,
choć i tak jesteśmy tutaj spory szmat czasu.
Żeby nie żegnać się z Wami definitywnie
prowadzę jeszcze opowiadanie z Wroną,
które odnajdziecie na samym dole tego rozdziału
i również bloga w zakładce "Moje opowiadania".
Oby pod tym rozdziałem znalazło się tyle samo komentarzy,
co pod poprzednim!
Bardzo Wam za to dziękuję.
Teraz jest tego jeszcze więcej, ale bardzo dziękuję! Może dla niektórych to mało, ale dla mnie to wyróżnienie :) |
Pozdrawiam, Zuza.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że przecież Penchev nic nie wie o całej historii z Mattem i dzieckiem, o ile dobrze pamiętam :)
OdpowiedzUsuńTeraz chyba dopiero naprawdę się zacznie karuzela, że tak powiem...
Świetny rozdział, fajnie że przedłużyłaś, nawet jeśli tylko o jeden rozdział :)
Pozdrawiam:*
Sprostowanie: Penchev wie o dziecku i Andersonie. Rozdział numer sześć zawiera część tej rozmowy.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Faktycznie, przepraszam. Niestety, czasami mam słabą pamięć._. Mój błąd :)
UsuńGratuluję tej ilości wyświetleń:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tu jeszcze w porównaniu do zakończenia mnóstwo się zmieni;)
Wszystkiego się dowiesz!
UsuńOsz kurcze, wkręciłam się *-* Świetny rozdział, nie mogę się doczekać kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńMam nadzieję, że nadal będziesz komentować! :)
Gratuluję wyświetleń, jak zwykle piękny rozdział, inny, ale też świetny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję podwójnie i również pozdrawiam :)
UsuńCholernie mnie ciekawi to jaką decyzję podejmie i czy dojdzie do tego ślubu z Penchevem. ;).
OdpowiedzUsuńI gratuluję liczby wyświetleń ! ;)
Pozdrawiam serdecznie ! ;*
Wszystko w swoim czasie! :D
UsuńPozdrawiam również :)
Komentuję z opóźnieniem, ale myślałam, że już to zrobiłam zaraz po przeczytaniu :o
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy, dający do myślenia. Też mnie ostatnio wzięło na przemyślenia, więc nie jesteś sama ;)
Pozdrawiam @lullaby720 :)
Dziękuję i również pozdrawiam! :)
Usuń