*perspektywa Anny Drzyzgi*
Idealnie skrojona i uszyta śnieżnobiała suknia z koronkowym gorsetem oraz długi welon z również koronkowym ornamentem. W rogu pomieszczenia czekały na mnie białe dziesięciocentymetrowe szpilki i zawieszona na krześle krwistoczerwona róża na opasce, które spocznie na moim przegubie.
Warstwy materiału okalały moje ciało z niesamowitą delikatnością, mimo swojej niemałej masy, więc czułam się swobodnie i nie miałam problemu z wykonywaniem ruchów.
Uśmiechnęłam się do swego odbicia w ogromnym lustrze. Nigdy w życiu nie czułam się tak pięknie i kobieco. Pierwszy raz w życiu widziałam w sobie stuprocentową postać żeńską. Na moim ciele nie było śladu siniaków powstałych w czasie treningu, czy nieprzespanej nocy pełnej niemiłych wrażeń.
- Gotowa? - usłyszałam głos Natalii, żony naszego świadka.
- Zdecydowanie nie. Też miałaś tyle wątpliwości w dniu swojego ślubu?
- Oczywiście. Najwięcej było, jak miałam wymówić regułkę. Myślałam, że ucieknę sprzed ołtarza!
- Chciałaś uciec sprzed ołtarza?!
- Przebiegło mi to przez myśl tysiące razy!
- To mnie pocieszyłaś! Jak cholera...
Do pokoju wbiegła moja świadkowa, partnerka Fabiana. Ubrana w beżową sukienkę i umówione wcześniej czerwone dodatki. Szybko poprawiła fryzurę i wyszczerzyła zęby.
- Idziemy, Anka! Twój wielki dzień!
- Żebym tylko znów nie stchórzyła...
- Dasz radę, śliczna.
Poklepała mnie energicznie po ramieniu i pociągnęła w stronę wyjścia.
*perspektywa Nikołaja Penczewa*
Stałem przed ołtarzem, wpatrując się w wejście do kościoła. W życiu nie byłem tak skitrany. To już nie był strach, to była chęć ucieczki. Kochałem ją, a jednak świadomość, że zwiążę się z nią na całe życie, mnie przerażała. Szkoda, że nie pomyślałeś o tym wcześniej, Penchev.
Zerknąłem na Alka i jego wyróżniający się, bo czerwony, krawat.
- Anka zamierza zjawić się na swoim ślubie? - mruknął.
- Weź mnie nie strasz jeszcze bardziej. Zaraz zaczną mi się ręce trząść.
- Wyluzuj. Żartowałem. Na pewno zaraz będą.
Bocznym wejściem do świątyni weszła Monika, nasza świadkowa i skinęła głową. Zaraz będzie.
Rozbrzmiały organy, a moim oczom ukazała się ona. Piękna, nieskazitelna niczym wymarzony anioł. Mój anioł stróż, który czuwa nade mną. Oby nie czuwał z góry już w najbliższym czasie.
Wzięła pod ramię swego ojca, byłego siatkarza, a od lat specjalistę pewnej stacji telewizyjnej, której nazwy nie będę ujawniał, ponieważ wszyscy ją znają. Wolnym krokiem ruszyli w moją stronę, a ja już chciałbym mieć to za sobą, by móc odetchnąć i uspokoić bicie serca. Przejąłem wybrankę swojego serca i uścisnąłem dłoń przyszłego teścia. Nie ukrywam, że trochę przeraża mnie ten fakt, ale cóż.
- Wiesz, że to nie będzie "długo i szczęśliwie"? - wyszeptała mi na ucho.
- Przeżyjesz. Jestem tego pewny.
- Nikt nie może być tego pewny, nawet ja.
- Mi wszystko wolno - puściłem jej oko.
- Zobaczymy, jak będziesz miał obrączkę na palcu - zachichotała.
Nie powiem, żeby w tym momencie nie wzbudziła we mnie wątpliwości. Sam tego chciałeś, Nikołaj, teraz już za późno na w tył zwrot.
Ja, Anna, biorę sobie Ciebie, Nikołaju, za męża
I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący i Wszyscy Święci.
Ja, Nikołaj, biorę sobie Ciebie, Anno, za żonę
I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący i Wszyscy Święci.
*perspektywa Piotra Nowakowskiego*
Podczas przysięgi w oczach obojga można było zobaczyć przebłyski łez. Mama Ani, a równocześnie Fabiana i Tomka, zużyła w tym czasie chyba super-pudełko chusteczek higienicznych, z resztą rodzicielka Nikołaja nie była jej dłużna. Trochę mnie to bawiło... Do czasu, aż Olka nie szturchnęła mnie łokciem.
- Podaj mi torebkę, bo się zaraz osmarkam.
- Ty też?
- Przecież to taka wzruszająca chwila!
Wywróciłem oczyma i podałem jej torebkę, a raczej czarną dziurę, bo jak coś tam wrzucisz to już nie znajdziesz, człowieku! Jak one w ogóle coś stamtąd odzyskują? Tam się mieści tyle rzeczy, że jeszcze się dziwię, jakim cudem Ola samochodu tam nie ma.
Ostatnia pieśń. Wszyscy powoli zaczęli wychodzić z kościoła, gdy na zewnątrz znalazła się Para Młoda posypał się ryż oraz miliony groszy. Nie powiem, żeby największej frajdy z tego nie mieli siatkarze Asseco Resovii oraz kilku innych siatkarzy związanych z polską ligą siatkówki oraz reprezentacją Polski, z resztą bardzo dobrą i ciężką do ogrania.
Potem było składanie życzeń. Długa kolejka, co najmniej trzy języki krążące wśród gości oraz Alek biegający od Pary Młodej do samochodu z tysiącami kwiatów. Śmiech, miłe słowa oraz szczere "Dziękuję" rozbrzmiewały wszędzie.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, Kochani - przytuliłem ich obojga.
- Dziękujemy. Bardzo się cieszymy, że przyjąłeś zaproszenie na uroczystość i...
- I na to, co się potem stanie, za co nie odpowiadamy - zaśmiała się Ania.
- Dzięki, że w ogóle je dostałem, a przyszedłem z wielką radością.
- To również nas cieszy - Niki puścił mi oko.
- Jak postawisz to będziemy mogli mówić o niepohamowanej radości.
- Poczekaj jeszcze chwilkę.
- Dobrze, dobrze. To ja się ulotnię i widzimy się na sali.
- Do zobaczenia.
- Podaj mi torebkę, bo się zaraz osmarkam.
- Ty też?
- Przecież to taka wzruszająca chwila!
Wywróciłem oczyma i podałem jej torebkę, a raczej czarną dziurę, bo jak coś tam wrzucisz to już nie znajdziesz, człowieku! Jak one w ogóle coś stamtąd odzyskują? Tam się mieści tyle rzeczy, że jeszcze się dziwię, jakim cudem Ola samochodu tam nie ma.
*perspektywa Matta Andersona*
Ostatnia pieśń. Wszyscy powoli zaczęli wychodzić z kościoła, gdy na zewnątrz znalazła się Para Młoda posypał się ryż oraz miliony groszy. Nie powiem, żeby największej frajdy z tego nie mieli siatkarze Asseco Resovii oraz kilku innych siatkarzy związanych z polską ligą siatkówki oraz reprezentacją Polski, z resztą bardzo dobrą i ciężką do ogrania.
Potem było składanie życzeń. Długa kolejka, co najmniej trzy języki krążące wśród gości oraz Alek biegający od Pary Młodej do samochodu z tysiącami kwiatów. Śmiech, miłe słowa oraz szczere "Dziękuję" rozbrzmiewały wszędzie.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, Kochani - przytuliłem ich obojga.
- Dziękujemy. Bardzo się cieszymy, że przyjąłeś zaproszenie na uroczystość i...
- I na to, co się potem stanie, za co nie odpowiadamy - zaśmiała się Ania.
- Dzięki, że w ogóle je dostałem, a przyszedłem z wielką radością.
- To również nas cieszy - Niki puścił mi oko.
- Jak postawisz to będziemy mogli mówić o niepohamowanej radości.
- Poczekaj jeszcze chwilkę.
- Dobrze, dobrze. To ja się ulotnię i widzimy się na sali.
- Do zobaczenia.
Dziś krótko, bo brak weny, a musiałam pisać ten rozdział na żywioł.
#TeamMatt właśnie idzie spalić mnie na stosie.
Ja to wiem.
Mogłoby się tu znaleźć więcej komentarzy.
Mogłoby się tu znaleźć więcej komentarzy.
Nie mam dziś wiele do napisania, co Was pewnie cieszy.
Jestem nieznośna czasami. Często. Zawsze.
Pomińmy to.
Pozdrawiam, Zuza.
Pierwsza! Jestem jak najbardziej #teamNikołaj i bardzo cieszy mnie ten rozdział. Szczerze się wzruszyłam, przypomniał mi się ślub mojej siostry. Szkoda, że zbliżamy się już do końca tej opowieści :/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOd samego początku zbliżamy się do końca ;) Na przełomie maja i czerwca dodam epilog.
UsuńNie no cholera jasna!!! #TeamMatt płacze za mną na czele :(
OdpowiedzUsuńMówiłam, że mnie zamordujecie...
UsuńNo właśnie ktoś przypadkiem nie ma przy sobie trochę drewna i zapałek? :)
OdpowiedzUsuńMam zamówić sobie urnę? XD
Usuńja pierdolę nie. masz to odkręcić, #TeamMatt daje Ci ostatnią szansę! XD
OdpowiedzUsuńTakie życie... ;)
UsuńNie ważne czy przy #TeamMatt czy #TeamNiki ale będę wyć jeśli ona w tym epilogu umrze a mam przeczucie że właśnie tak będzie ;(((((((
OdpowiedzUsuńGłowa do góry! Jeszcze trochę do epilogu! :)
UsuńNie, nie, nie ! Przecież Matt miał wpaść do tego kościoła i powiedzieć, że się nie zgadza, albo Ania miała uciec sprzed ołtarza ! ;c. Tak być nie może. ;c
OdpowiedzUsuńJednak.. Mam nadzieje, że nie uśmiercisz jej. ;)
Pozdrawiam serdecznie ! ;)
Jaki lament xD Pozdrawiam również :)
Usuń